"Przepowiednia Czterdzieści i Cztery"
Ktoż ten mąż? - To namiestnik na
ziemskim padole.
Znałem go, - był dzieckiem -
znałem,
Jak urósł duszą i ciałem!
On ślepy, lecz go wiedzie anioł
pacholę.
Mąż straszny - ma trzy
oblicza,
On ma trzy czoła.
Jak baldakim rozpięta księga
tajemnicza
Nad jego głową, osłania lice.
Podnożem jego są trzy stolice.
Trzy końce świata drżą, gdy on
woła;
I słyszę z nieba głosy jak gromy:
To namiestnik wolności na ziemi
widomy!
On to na sławie zbuduje ogromy
Swego kościoła!
Nad ludy i nad króle podniesiony;
Na trzech stoi koronach, a sam bez
korony;
A życie jego - trud
trudów,
A tytuł jego - lud ludów;
Z matki obcej, krew jego dawne
bohatery,
A imię jego czterdzieści i
cztery.
Sława! sława! sława!
+ + + +
Więcej o "czterdzieści i cztery":
https://www.google.pl/#q=Czterdzie%C5%9Bci+i+cztery
Adam Mickiewicz: Dziady. Scena V: Cela księdza Piotra
Adam Mickiewicz: Dziady. Scena V: Cela księdza Piotra
DZIADY CZ III
SCENA V
CELA KSIĘDZA PIOTRA
KS. PIOTR
(modli się leżąc krzyżem)
Panie! czymże ja jestem przed
Twoim obliczem? -
Prochem i niczem;
Ale gdym Tobie moję nicość
wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał.
WIDZENIE
Tyran wstał - Herod! - Panie,
cała Polska młoda
Wydana w ręce Heroda.
Co widzę? - długie, białe, dróg
krzyżowych biegi,
Drogi długie - nie dojrzeć -
przez puszcze, przez śniegi
Wszystkie na północ! - tam, tam w
kraj daleki,
Płyną jak rzeki.
Płyną: ta droga prosto do
żelaznej bramy.
Tamta jak strumień wpadła pod
skałę, w te jamy,
A tamtej ujście w morzu. - Patrz!
po drogach leci
Tłum wozów - jako chmury wiatrami
pędzone,
Wszystkie tam w jednę
stronę.
Ach, Panie! to nasze
dzieci,
Tam na północ - Panie,
Panie!
Takiż to los ich -
wygnanie!
I dasz ich wszystkich
wygubić za młodu,
I pokolenie nasze zatracisz
do końca? -
Patrz! - ha! - to dziecię uszło
- rośnie - to obrońca!
Wskrzesiciel narodu,
Z matki obcej; krew jego
dawne bohatery,
A imię jego będzie
czterdzieści i cztery.
Panie! czy przyjścia jego nie
raczysz przyśpieszyć?
Lud mój pocieszyć? -
Nie! lud wycierpi. - Widzę ten
motłoch - tyrany,
Zbójce - biegą - porwali - mój
Naród związany
Cała Europa wlecze, nad nim się
urąga -
"Na trybunał!" - Tam
zgraja niewinnego wciąga.
Na trybunale gęby, bez serc, bez
rąk; sędzie -
To jego sędzie!
Krzyczą: "Gal,Gal sądzić
będzie!"
Gal w nim winy nie znalazł i -
umywa ręce,
A króle krzyczą: "Potęp i
wydaj go męce;
Krew jego spadnie na nas i na syny
nasze;
Krzyżuj syna Maryi, wypuść
Barabasze:
Ukrzyżuj, - on cesarza koronę
znieważa,
Ukrzyżuj, - bo powiemy, żeś ty
wróg cesarza".
Gal wydał - już porwali - już
niewinne skronie
Zakrwawione, w szyderskiej,
cierniowej koronie,
Podnieśli przed świat cały - i
ludy się zbiegły;
Gal krzyczy:"Oto naród wolny,
niepOdległy!"
Ach, Panie, już widzę krzyż -
ach, jak długo, długo
Musi go nosić - Panie, zlituj się
nad sługą.
Daj mu siły, bo w drodze upadnie i
skona -
Krzyż ma długie, na całą Europę
ramiona,
Z trzech wyschłych ludów, jak z
trzech twardych drzew ukuty. -
Już wleką; już mój Naród na
tronie pokuty -
Rzekł: "Pragnę" - Rakus
octem, Borus żółcią poi,
A matka Wolność u nóg zapłakana
stoi.
Patrz - oto żołdak Moskal z
kopiją przyskoczył
I krew niewinną mego narodu
wytoczył.
Cóżeś zrobił, najgłupszy,
najsroższy z siepaczy!
On jeden poprawi się, i Bóg mu
przebaczy,
Mój kochanek! już głowę
konającą spuścił,
Wołając: "Panie, Panie, za
coś mię opuścił!"
On skonał!
(Słychać chóry aniolów - daleki
śpiew wielkanocne pieśni - na końcu słychać; "Alleluja!
Alleluja")
Ku niebu,on ku niebu, ku niebu
ulata!
I od stóp jego wionęła
Biała jak śnieg szata -
Spadła, - szeroko - cały świat
się w nią obwinął.
Mój kochanek na niebie, sprzed
oczu nie zginął.
Jako trzy słońca błyszczą jego
trzy źrenice,
I ludom pokazuje przebitą prawicę.
Ktoż ten mąż? - To namiestnik
na ziemskim padole.
Znałem go, - był dzieckiem -
znałem,
Jak urósł duszą i ciałem!
On ślepy, lecz go wiedzie anioł
pacholę.
Mąż straszny - ma trzy
oblicza,
On ma trzy czoła.
Jak baldakim rozpięta księga
tajemnicza
Nad jego głową, osłania
lice.
Podnożem jego są trzy
stolice.
Trzy końce świata drzą, gdy on
woła;
I słyszę z nieba głosy jak
gromy:
To namiestnik wolności na ziemi
widomy!
On to na sławie zbuduje ogromy
Swego kościoła!
Nad ludy i nad króle
podniesiony;
Na trzech stoi koronach, a sam bez
korony;
A życie jego - trud
trudów,
A tytuł jego - lud
ludów;
Z matki obcej, krew jego dawne
bohatery,
A imię jego czterdzieści
i cztery.
Sława! sława! sława!
(zasypia)
ANIOŁOWIE
(schodzą widomie)
Usnął - Wyjmijmy z ciała duszę,
jak dziecinę
Senną z kolebki złotej, i zmysłów
sukienkę
Lekko zwleczmy; ubierzmy w światło
jak jutrzenkę
I lećmy. Jasną duszę nieśmy w
niebo trzecie,
Ojcu naszemu złożyć na kolanach
dziecię;
Niech uświęci sennego ojcowską
pieszczotą,
A przed ranną modlitwą duszę
wrócim życiu,
I znowu w czystych zmysłów otulim
powiciu,
I znowu złożym w ciało, jak w
kolebkę złotą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz